Walpurg Walpurg
124
BLOG

Celibat żołnierzy i inne kurioza

Walpurg Walpurg Polityka Obserwuj notkę 5

Mało brakowało a milczeniem pominięta byłaby złota myśl najbardziej ekscentrycznego umysłu polskiej polityki. Kuriozalność rodzących się w owym „pięknym umyśle" pomysłów na szczęście skutecznie gwarantuje nam, że ów polityk nigdy nie przekroczy już progu Sejmu i pozostanie jedynie starszym kulturalnym panem wesoło gaworzącym sobie na blogu.

Janusz Korwin Mikke oświecił nas w temacie „wojskowość i obrona terytorialna". Zaczął mądrze, ale postawiony w pierwszym zdaniu myślnik - nie wiedzieć czemu - zapoczątkował lawinę bzdur. Zacznijmy od lektury interesującego nas fragmentu.

 

=============CYTAT============

Jeśli chcemy mieć przyzwoite wojsko, to musimy płacić wojskowym przyzwoity żołd - ale nie obiecywać żadnej emerytury! Co więcej: na zbity pysk wywalać z wojska każdego, kto się prywatnie ubezpieczy !

I, oczywiście: żołnierze nie mogą być żonaci. Człowiek powinien zostawać generałem przed trzydziestką - lub nie zostawać - ale w wieku 35-40 lat wychodzić do cywila... i wtedy może się ożenić. Żołnierz ma być gotów ryzykować życiem. Zresztą nie tylko oficerowie. (...) Tymczasem oficer żonaty odruchowo myśli o rodzinie - i boi się stawiać sprawę na ostrzu noża.

To samo tyczy ubezpieczenia: żołnierz nie ma myśleć o przyszłości! Nam potrzebni są żołnierze-ryzykanci - a nie kunktatorzy!

JKM, Pantoflarz na żołdzie, 15.08.2008, 

http://korwin-mikke.blog.onet.pl/2,ID336571822,index.html  

(została zachowana oryginalna pisownia)

=============KONIEC CYTATU===========

W zasadzie to logiczne. Żołnierz powinien zginąć. Tak byłoby najlepiej, bo wiadomo wtedy, że był bohaterem. Jeśli zaś żołnierz zdołał przeżyć, widocznie był tchórzem. Tylko przy takim założeniu ma bowiem sens żądanie, by żołnierz nie miał emerytury od państwa, którego terytorium broni (bo jak inaczej rozumieć, że nie należy obiecywać mu żadnej emerytury?) i by sam nie mógł się ubezpieczyć. Takie postawienie sprawy wręcz wymusza na nieszczęśniku, który założy mundur, zachowania zgoła samobójcze - niewątpliwie lepiej zginąć bowiem jako bohater niż dożyć późnej starości bez środków do życia.  

Jeśli żołnierz nie ma być kunktatorem, który „walczy" mając w pamięci perspektywę wczesnej emerytury, dziwi jednak pierwsza - faktycznie sensowna - myśl JKM. Skoro autor żąda, by żołnierz walczył „dla idei", po co mu płacić „przyzwoity żołd"? Być może już sama jego wysokość przyciągnie karierowiczów? Zupełnie jednak nie mogę pojąć sprzeciwu wobec prywatnego ubezpieczenia. O ile znając poglądy JKM nie może dziwić jego postulat, by państwo nie zapewniało żołnierzowi emerytury, o tyle już zupełnym zaskoczeniem jest sprzeciw wobec prywatnego ubezpieczenia. Chyba, że autor oczekuje ubezpieczenia się prywatnego przy wykonywaniu w późniejszym okresie życia innego („cywilnego") zajęcia. To byłoby nawet logiczne - żołnierz-tchórz (bo nie zginął za ojczyznę) po odsłużeniu 15-20 lat bierze się za normalną pracę i wtedy się ubezpiecza. Ciekawe tylko, ile nazbiera na emeryturę, gdy pracę zacznie w wieku 35-40 lat? Wolnorynkowe mechanizmy są nieubłagane, więc emerytura ta byłaby tragicznie niska.

Dalej jest jeszcze śmieszniej. Celibat dla żołnierzy to pomysł, który widocznie przywędrował do Korwinowskiej głowy wprost z „pięknych umysłów" kościelnych hierarchów, którym tak ślicznie kłaniał się JKM w Gdańsku na ingresie pewnego arcybiskupa. To oni bowiem od dawna (ale nie od zawsze, jak skłonni są sami sugerować!) uważają, że ksiądz tylko wtedy może być „dobrym księdzem", gdy nie myśli o rodzinie i może w całości poświęcić się pracy duszpasterskiej. Że jest to piramidalna bzdura, widać po duchownych innych kościołów, którzy często są o wiele gorliwsi duszpastersko od katolickich a żony i dzieci mają. JKM chciałby podobnie zrobić z żołnierzami.

Po pierwsze tak już jest, że ludzie zakochują się najpiękniej i najgłębiej pomiędzy 20 a 30 rokiem życia. Nawet bliżej 20 niż 30 roku. Tak to ukształtowała biologia i tak jest normalnie (prawica kocha to słowo!), że pierwsze - względnie trwałe - związki powstają tuż po okresie biologicznego dojrzewania. To wtedy miłość jest najgorętsza, uczucia najsilniejsze a człowiek zdolny do szczerego budowania w oparciu o idealizm, który go wypełnia. Im dalej po 30, tym więcej w człowieku cynizmu, nieufności, złych przyzwyczajeń i zwyczajnej żółci.

Bywa tak, że szczęśliwe okazują się związki zawarte po przekroczeniu 40 a nawet 50 lat, ale tak bywa raczej z ludźmi, którzy mają już wcześniejsze doświadczenia życiowe. Inaczej ma się sprawa z tymi, którzy zbliżają się do czwartej dekady życia a są jeszcze kawalerami/pannami i to nie tyle w „metrykalnym" (urzędowym) znaczeniu, ile są nimi w sensie braku jakichkolwiek doświadczeń „życia z kimś".  Takie osoby najczęściej nie potrafią budować partnerstwa w związku. Tymczasem JKM chce taką sytuację świadomie stworzyć - ludzi, którzy najpiękniejsze lata życia oddali ojczyźnie, uczynić emocjonalnymi kalekami. Bo tym właśnie będzie człowiek, któremu „zabroniono" kochać i na związek ma szansę dopiero koło czterdziestki.

Przyjmijmy na moment, że idea Korwina została wcielona w życie. Postawmy się na miejscu takiego żołnierza. Tuż po maturze wstępuje do wojska. Pnie się po szczeblach kariery i zostaje np. majorem. W wieku 35-40 lat opuszcza wojsko. O czym myśli?

Po pierwsze, nie jest już młodym facetem, ale panem w średnim wieku. Nawet „kaloryfer na brzuszku" tego nie zmieni. Po drugie, ma świadomość, że jego rówieśnicy mają już od dawna żony (albo - bo przecież statystycznie i takich znajomych ma na 100% - partnerów w przypadku kolegów-gejów) i dzieci. Mają też ustabilizowaną sytuację życiową - gdzieś mieszkają, gdzieś pracują, mają „stabilną" rodzinę. Po trzecie, ex-wojak zauważa, że jest bez wykształcenia i doświadczenia zawodowego. Bo z żołnierzem jest trochę jak z księdzem - wykształcenie i doświadczenie duchownego ma sens tylko wtedy, gdy się nim jest - gdy ksiądz „zrzuca" sutannę, staje się nikim. Doświadczenie żołnierskie w cywilu również nie ma żadnego znaczenia, co najwyżej pozwala ładnie ścielić łóżko. A czy było się szeregowym czy nawet pułkownikiem po wyższej szkole oficerskiej, tak samo małe ma to znaczenie w cywilu. Ów żołnierz wie zatem, że zawodowo jest nikim i jego CV, jeśli w ogóle, to w ostatniej kolejności zachwyci działy rekrutacji. Po czwarte, szybko dostrzeże, że znalezienie w tym wieku odpowiedniej partnerki graniczy z cudem, a nawet jeśli to się uda, trzeba doliczyć kilka lat na docieranie się - koniec końców coraz bliżej do sytuacji, gdy jego ewentualne dzieci będą mówić do niego „dziadku". A po piąte, nie ma perspektyw na przyzwoitą emeryturę i czeka go na starość wielka bieda (normalnych ludzi czeka, a co dopiero kogoś, kto zaczyna pracę koło czterdziestki).

Co zatem zrobi nasz były żołnierz? Ja stawiam tezę, że to idealny wręcz kandydat na samobójcę. Człowiek, który najlepsze lata życia poświęcił obronie urojonego bytu, wkracza w dojrzałe życie bez osoby towarzyszącej, bez doświadczenia zawodowego, bez stabilizacji życiowej i wreszcie bez perspektyw na bezpieczną starość. Pozostaje sam ze swoimi frustracjami, z zawiedzionymi nadziejami, z przeświadczeniem, że już nikomu nie jest potrzebny. Wystarczy przypomnieć, że w takiej właśnie sytuacji znajdowało się wielu amerykańskich żołnierzy, choćby po wojnie w Wietnamie. Ogromna liczba samobójstw wśród „byłych bohaterów" Wietnamu tylko potwierdza moją tezę.

Na szczęście to pomysł JKM. A jak napisałem na wstępie, każda jego wypowiedź zmniejsza jego szanse na powrót do polityki. Możemy więc spać spokojnie. I spokojnie może spać np. mój kuzyn, który właśnie odbywa zasadniczą służbę wojskową. Gdy tylko ją skończy, wróci do swojej dziewczyny a następnie - zgodnie z zapowiedziami - wspólnie wyjadą do Wielkiej Brytanii, żeby zarobić na mieszkanie, na samochód, na przyszłość dla własnej rodziny. Widzę, że się bardzo kochają, i jestem pewny, że będą razem szczęśliwi. Bo choć obowiązki względem ojczyzny są ważne, to - zwłaszcza w czasie pokoju - szczęście osobiste jest stokroć ważniejsze.

 

 

Walpurg
O mnie Walpurg

www.walpurg.pl Jestem patriotą i nie pozwolę, by słowo to zawłaszczyli konserwatyści. Polak to nie tylko "biały, katolik, hetero"... Polska należy do nas wszystkich! Na Salonie piszę sporadycznie. Mój blog jest pod adresem: www.walpurg.pl. Mam też bloga poświęconego transportowi i szkoleniu kierowców: www.walpdrive.pl I prowadzę specjalistyczne serwisy dla kierowców pracujacych w transporcie drogowym: www.kwalifikacja-wstepna.pl www.szkolenia-okresowe.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka